co dodać jako następne?

niedziela, 31 marca 2013

Zarry :)x


Hej! Na początek chciałam przeprosić, że tak długo nie było nowego imagina czy one shota, zwalę to na brak weny.
Postaram się, już następnego posta dać zgodnie z ankietami więc głosujcie. Postaram się wyrobić na czasie i dodać coś w kwietniu lol.
Za wszelakie błędy przepraszam.
Miłego czytania.
Enjoy!.x



-Harry. Harry!-przerwała rozmowę chłopca z sąsiadką z ławki nauczycielka angielskiego. W jej głosie można było wyczuć ten zdenerowawny ton, w który wprawił ją rozmowny chłopak.
-Słucham?-dopytał chłopak, który zaplątany swoimi myślami nie dosłyszał wypowiedzi wykładowcy.
-No zlituj się i nie gadaj więcej do Elizabeth, albo sam do siebie Harry.-popatrzyła na niego pobłażliwie.
-No już, spokojnie.-powiedział spokojnym tonem chłopak z burzą loków na głowie, lekko się uśmiechając co aktywowało jego dołeczki w policzkach.
-Weź swój szanowny tyłek i usiądź obok Zayna.-rozkazała nauczyciel ka tracąc cierpliwość względem aroganckiego zachowaniem ucznia.
-Jejku naprawdę?-westchnął wstając od niechcenia za ławki, biorąc podręcznik i zeszyt do ręki.
Uśmiechnął się w kierunku chłopca chcąc pozbyć się niezręcznej sytuacji. Usiadł obok niego. Ten zaś speszony przesunął się dalej chłopca by umożliwić mu więcej miejsca. Posłał mu tylko skromny uśmiech następnie zagłębiając nos w książce po czym znów spojrzał w kierunku biurka widząc jak sylwetka nauczycielki zbliża się w ich kierunku.
-Zayn mam do Ciebie prośbę.-zaczęła rozmowę stopniowo szepcząc.-Mógłbyś zrezygnować z jednego popołudnia by douczyć Harry'ego? Jesteś jednym z moich najlepszych uczniów, oczywiście zostanie Ci to wynagrodzone.-powiedziała pochlebiając mu, gdyż ten się zrumienił spoglądając na chłopca uśmiechnął się przygryzając dolną wargę.
Zielonooki zmierzył jego twarz zaczynając od miękkich, jasno malinowych, średnio dużych ust, kończąc na oczach które były wgapione w niego z takim samym blaskiem jakim obdarował go sam on. Uśmiechnął się przyłapując chłopca na wpatrywaniu się w niego. Sam się zmieszał i przełożył wzrok na kartkę. Jednak czuł, że ktoś się w niego gapi. Już przeczuwał kto. Popatrzył znów na niego, przekonując się, iż miał racje. Oboje wymienili się śnieżno białym uśmiechem.
-Em jego...-wskazał palcem obok, cały zmieszany, gdy dotarło do niego o co go proszono.-Jasne, czemu nie.-od powiedział z nadzieję w głosie, wręcz pryskając energią. Ciemne oczy w tym momencie zabłyszczały jakby podczas tego miało się coś zdarzyć spektakulacyjnego. Harry zaś stulił twarzy w dłoniach uśmiechają pod nosem się przed tym.
Do końca lekcji Harreh był dość spokojny. Za spokojny jak na niego. Był jakby potwornie zamyślony. Myśląc o  właśnie tym obok którego siedzi. Hazza spojrzał na niego pobłażliwie mając nadzieję, że to właśnie o nim myśli Zayn.
Wreszcie zadzwonił upragniony dzwonek. Czyli wybiła godzina 16:30.
-Idziesz teraz czy przyjdziesz  później?-zapytał Mulat poprawiając torbę na ramieniu.
-Teraz. Mogę?
-Jasne, chodź.-oznajmił otwierając drzwi ze szkoły.
Szli obaj nie odzywając się do siebie. Uszy Harry'ego były przytkane słuchawkami z których wydobywały się ciche dźwięki muzyki.
-To tutaj.-rzekł Zayn przerywając niezręczną ciszę wskazując gestem dłoni by wszedł poza furtkę na jego posesję.

*Zayn.
Poprowadziłem go do swojego pokoju żwawym ruchem by szybko być naprzeciwko niego i spoglądając w jego zielone gałki oczne, gdy jakby mocna zaświeciło światło stawały się one lekko błękitne. Jakby zieleń i odcień niebieskiego walczyły o miejsce w jego tęczówkach. Otworzyłem podręcznik na dzisiejszej lekcji, by ją wytłumaczyć jednak coś a może ktoś mi przerwał.
-Musimy? Naprawdę musimy się uczyć.-westchnął Harreh.
-Masz coś innego do roboty? No chyba nie.-sam od powiedziałem sobie na to pytanie on jednak nie odstąpił tak łatwo.
-Jest piątek. Dopiero popołudnie chodźmy gdzieś.-zasugerował.
-Tylko gdzie?
-Eh w sumie nie mam ochoty nigdzie iść dziś. Jesteś sam w domu?-zapytał rozglądając się po wnętrzu pokoju siedząc na łóżku, opierając się na prawej ręce.
-Mieszkam tutaj sam. Wiesz co to może choćmy pooglądać telewizję, ale pod jednym warunkiem.-wypowiedziałem automatycznie unosząc jedną brew do góry.
-Jakim?-zapytał ze sprytnym uśmieszkiem na twarzy.
-Jutro przyjdziesz do mnie i Cie pouczę. Nie chcę Cię mieć na sumieniu jeśli nie przejdziesz do następnej klasy.-To drugie zdanie wy powiedziałem śmiejąc się sam do siebie.
-Jasne. Może wcale nie będę musiał przychodzić-to ostatnie zdanie powiedział tak cicho. Wręcz niesłyszalnie, lecz ja je słyszałem.
-Co proszę?-powiedziałem uśmiechając się do niego, mając nadzieję, że powie mi co to miało oznaczać.
-Nie nic.-wytonował.-Naprawdę i nie patrz tak na mnie.-zakrył twarz w dłoniach.
-Okey. Wiesz to, że jestem BI wcale nie znaczy, że chcę tego, że chcę tego z Tobą.-wy powiedziałem mierząc go żartobliwie.
Tak naprawdę nie myślałem tak. Wręcz przeciwnie byłem nim za fascynowany, podniecony. Gdy tylko spoglądałem mu na usta przechodziły prze zemnie ciarki. Widząc błysk jego oczu wpatrzonych we mnie czułem stado motyli w brzuchu. Dlaczego tak od powiedziałem? Hm.. może bałem się. Bałem się tego, że rozkocha mnie w sobie i rzuci tak jak tych innych. Lepszych przede mną. Tego się spodziewałem. Tego mogłem oczekiwać wiązać się z nim. Lecz on nie powiedział, że chce ze mną być a ja i tak o tym myślałem i miałem nadzieję, że ze mną postąpi w inny sposób. Podobny lecz całkiem inny. Te rozmyślenia przeszły mi przez Głowę jednak on wyrwał mi je z umysłu. Biorąc dłonie ustawione z twarzy od powiedział mi.
-Ja nawet o tym nie pomyślałem. Uwierz mi.-wymruczał wstając łóżka. Pochodząc do mnie i  chwytając me dłonie w swoje. W tedy po raz pierwszy mnie dotknął. Po raz pierwszy poczułem jego dotyk, ciepło, jego ciało na moim. Wzdrygnąłem z przyjemności.
-Wierzę.-od powiedziałem z pełnym uśmiechem na twarzy.
*Harry.
Minął równie miesiąc od kond po raz pierwszy Zayn mnie 'douczał'. Czy przez ten czas się coś zmieniło? Tak i to chyba wiele. Od tego czasu spotykam się z nim codziennie. Czasem się uczymy, zwykle gadamy. Mhm uczymy się niemal nigdy. Siedzę z nim w ławce od trzech tygodni, a dlaczego? Bo przez ten tydzień od tego czasu gdy byłem u niego. Caluteńki czas się odwracałem za siebie podczas lekcji domagając się jego spojrzenia na mnie. Nawet gdy tego nie zauważył i tak gapiłem się w niego jak w obrazek przypatrując się jak szkicuje na ostatnich stronach zeszytu, jak zamyślony gapi się za okno, lub z uwagą przypatruje się  nauczycielce. Parę razy, może i kilkanaście a i nawet kilkadziesiąt razy przyłapałem go na gapieniu się we mnie. W tym czasie wymienialiśmy się uśmiechami pełne radości. Staliśmy się najwierniejszymi przyjaciółmi, kompanami. Nie opuszczaliśmy siebie nawet na krok. Przywykłem do jego zwyczajów, fobii, urojeń które były moim zdaniem słodkie. Działamy na siebie jak siarka na zapałkę. Razem mogliśmy zrobić wszystko. Jesteśmy nierozłączni. Właśnie przypominając sobie te wszystkie rzeczy idę szybkim krokiem do niego. Bez pukania wszedłem do środka. Zastałem go w salonie gdy ogląda telewizję.
-Siema.-wykrzyczałem do jego ucha. Dla niego to nie była niespodzianka czy też jakaś nowość. Dobrze wiedział, że przyjdę, codziennie przychodziłem.
-No cześć. Siadaj.-powiedział urywkiem odrywając wzrok od telewizora patrząc na mnie i wskazując miejsce obok niego. Tak więc zrobiłem.
-Co ciekawego oglądasz?
-W sumie teraz już nic właśnie się skończyło.-od powiedział wstając naprzeciwko mnie.
-Ah taka szkoda, wiesz nie chciałem Ci przeszkadzać w oglądaniu.-wymruczałem w jego stronę poprawiając włosy. Zagryzłem dolną wargę spoglądając na niego.
-W takim razie chciałbym by ten film trwał wiecznie.-od powiedział z uśmiechem który przyprawiał mnie o dreszcze.
Był to najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. On nie wiedział co czuję, gdy tylko robi minimalny ruch w moją stronę. Po prostu nikt tego nie mógł poczuć. Ja nigdy nie byłem w takim stanie jakim jestem teraz. Uświadomiłem sobie, jak bardzo on jest dla mnie ważny. Co on wniósł do mojego życia. Po prostu się zakochałem. W końcu mogłem się do tego przyznać. Znam go jak nikt inny. Kocham mojego przyjaciela nie jak przyjaciela tylko jak drugą część mnie. Tą jedyną część która pasuje do mnie jak ulał na stałe. Nie wiedziałem jednak czy on czuje to samo. Przecież skąd miałem wsiąść tą pewność. Nie powiedział mi. Nie mówił mi nic, co by na to wskazywało. Był tak dobry w zgrywaniu uczyć, tak dobrym aktorem albo po prostu nie kochał mnie tak jak jego.
Jednak to co właśnie robił w tej chwili przyprawiało mnie o totalne rozsypanie. Po prostu mógłbym się teraz rozpłynąć. Powoli wyciągał rękę w moją stronę. Widać było, że trochę drżała. Można z tego wywnioskować jak ważne jest dla niego to co robi. Jak bardzo mu zależy na tym czynie. Chwycił mnie za dłoń najdelikatniej na świecie pomagając wstać. Dzieliła nas spora odległość. Zrobił mały krok w moją stronę. Ja pozwoliłem mu to robić dalej uśmiechając się do niego. Gdyż tak jakby czekał na moje pozwolenie. Ponowił krok. Nasze ciała dzieliła miara centymetra i nasze cienkie ubrania. Przybliżył swoją twarz do mojej opierając swoje czoło o moje. Czułem jego ciepły, zbity, ciężki oddech na moich ustach. Pokiwałem głową pozwalając mu na kolejny ruch. Jego poważna mimika zamieniła się lekki uśmiech. Chwycił mnie lekko za podbródek. Pochylił twarz w prawo i złożył na moich ustach pocałunek. Czułem jego miękki usta na moich. Nasze oddechy zbijały się w jedność, mieszały się ze sobą. Uśmiechnąłem się bezwładnie. W tedy jego język wsunął się we mnie a mój w niego. Jeździł po moim podniebieniu sprawiając mnie w najlepsze uczucie na świecie. Jeździł po moim języku. Następnie zaczęły one toczyć walkę ze sobą. W namiętnym pocałunku upadliśmy na kanapę zagłębiają to. Jego zimne dłonie wsunęły się pod moją podkoszulkę. Nagle moje uszy przysłonił krzyk. Niesamowicie nieznośny krzyk rozpaczy.
-Zayn! Co ty robisz!-zawołała nieznajoma mi dziewczyna.
Na samo to speszyłem się. Odsunąłem się od niego.
-Zayn? Co jest? Zayn kto to?-to pytanie skierowałem w stronę przyjaciela, który teraz był jakby wrakiem. Jakby skamieliną. Nie ruszał się. Stał tylko wpatrzony w dziewczynę w drzwiach, po czym się ocknął.
-Wypierdalaj z tond! Rozumiesz wypieprzaj!-krzyknął.-Harry poczekaj tutaj. Musimy porozmawiać. Proszę nie odchodź.-wy powiedział pobłażliwie w moją stronę wychodząc z tą 'nienzajomą' kobietą. Była mniej więcej w naszym wieku może Parę lat starsza. Jej oczy były mocno brązowe. Głowę okrywały platynowe włosy. Była szczupła i dosyć wysoka. Tylko tyle zdążyłem zapamiętać.
*Zayn
-Co ty robisz kobieto?-wykrzyczałem w stronę Amy która siedziała na ławce, o mało co by się popłakała.
-Myślałam, że że między nami.. że ty się we mnie bujasz.-od powiedziała kuląc twarz w kolana które przysunęła do twarzy, trzymając stopy na ławce.
-Że co proszę?-zaśmiałem się.-Nigdy tak nie powiedziałem tobie, nie dałem tego do zrozumienia, nie pomyślałem tak. Daj mi święty spokój!
-Ale ja myślałam..
-Już lepiej nie myśl, niektórym to szkodzi. Zapomnij o mnie. Nie odzywaj się do mnie. Ja chcę być szczęśliwy z osobą którą tak naprawdę kocham. Ty sobie coś uroiłaś. Żegnaj.-wy powiedziałem wchodząc do domu. Zostawiając ją samą. Gdy wy powiedziałem bezwładnie to, że kogoś kocham. Tą osobą jest właśnie Harry.
Wszedłem do środka. Od razu wzorkiem szukając Hazze. I znalazłem go. Siedział pod ścianą skulony. Szlochający. Momentalnie podbiegłem do niego. Przytuliłem go lewą ręką, jak najmocniej na świecie. Jednak on nic. Zmieniłem swoje miejsce i usadowiłem się przed nim. Wziąłem do uścisku jego dłonie które były mokre od słonych łez.
-Harreh nie płacz proszę.-powiedziałem przykładając jego dłonie do swoich ust które obdarowywały je pocałunkami.
-Zostaw mnie!-wymruczał szarpiąc dłonie ode mnie.
-Daj mi to wyjaśnić. To nieprozumienie jakaś laska totalnie zabijana. Zrozum mnie. To Ciebie całowałem nie ją. To przy Tobie teraz jestem. To tylko Ciebie kocham. Zrozum to.-wypowiedziałem bacznie przyglądając się jego reakcji.
-Słucham kochasz mnie? Czy ja się nie przesłyszałem?-powiedział ocierając swoje łzy.
-Tak kocham Cię. Możesz mnie teraz wyśmiać, ale taka jest prawda. Próbowałem to ukryć przed samym sobą, tobą. Ale nie mogę.
-Zayn bo ja.. czuję to samo.-powiedział rzucając się mi na szyję. Wtulił się we mnie jak mały dzieciak, lecz kochałem to w jaki sposób się do mnie tuli. Spoglądnąłem mu w oczy które biły blaskiem jak jeszcze nigdy. Były jak rozpromienione gwiazdy, lśniące na bezchmurnym, czarnym niebie. Przestając się w niego wpatrywać znów złożyłem na jego ustach pocałunek.

CZYTASZ=KOMENTARZ! :)

1 komentarz: