Z góry przepraszam za długą przerwę, ale tak jakoś nie znalazłam czasu na przepisanie tego wszystkiego, wiecie pełno nauki jakby świat tylko wokół tego się kręcił, ale okey. Wyrobiłam się i przepisałam Larry'ego.
Mam nadzieję, że wam się spodoba. I nie ma co ukrywać do kitu jest bo ostatnio jakoś weny brak i wgl. Masakra.
Proszę o dalsze głosownie w ankiecie! Liczę na komentarze.
Za wszelkie błędy przepraszam, ale nie chce się mi ich poprawić hah.
btw. Jutro dodam imagine z Zayn'em! Enjoy :)x
Idąc ciemną ulicą, zauważyłem trzy dobrze zbudowane sylwetki podąrzjące ze mną. Nie nie podejrzewając szedłem dalej przed siebie. Od samego domu Zayna szli za mną. Skręciłem do nie znanej mi ulicy. Chciałem sprawdzić, czy pójdą za mną. A jednak skecili. Odwróciłem się przodem do nich.
-Czego doemnie chcecie?-wypowiedziałem te słowa w ich kioerunki.
-Hah nigdy nie zgadniesz!-powiedział jeden z nich.
-Nie rozumiem.
-Pedał!-wykrzyczał.
-Odwal się!
-Co idzies do chłopaka oh adorator.-wypowiedział 'rudy'.
-Nic Ci do tego!
-Pedał jesteś i to mi do tego.-zaśmiał się najstarszy z nich.
To co wtedy czułem było nie do opisania. Stałem tam jak osłupiały. Nie wiedziałem co miałem począć. Ja to się zawsze w coś wpakuję.
-Zostawcie mnie w spokoju!-wykrzyczałem.
Oni podeszli do mnie, jeden z nich zadał mi cios w brzuch. Następnie w trawrz, przetarłem ją i na swoich dłoniach zobaczyłem krew. Nie zdąrzyłem się ocknąć jak znów oberwałem w twarz. Czułem ttylko jak spływam sobą na zimię. Zaczęli mnie kopać, szturać. To było nie do zniesienia, ale co ja mogłem począć? Ledwo co kontaktowałem.
-Co tutaj się dzieje?-zapytał męski zachrypięty głos.
*
-Co się tutaj stało? Gdzie ja jestem?-zapytałem, otwirając jedną powiekę. Światło w pomieszczeniu oślepiło moje gałki oczne.
-Spokojnie. Jest wszystko dobrze.-powiedział nieznajomu mi głos.
Próbowałem podnieść się do pozycji siedzącej, ale nie dałem rady.
-Auuć! Boli.-wysyczałem z bólu.
-Powinieneś jeszcze polerzeć. Może zadzwonię po lekarza?-zapytałz troską.
-Wtedy otwarłem powieki. W oczy wrzucił misię pogodny wręcz śliczny z twarzy, cimny blondyn. Z mocno ciemnymi niebieskimi oczami. Ten widok po prostu mnie uwiódł. Jego widok. Patrzył na mnie z taką troską. Był taik słodki.
-Yyy nie trzeba. Czuję się lepiej. Na prawdę.-powiedziałem wysialając na swoje twarzy uśmiech.
-Jesteś pewien?
-Tak. A możesz powiedziać mi jak się tutaj znalazłem?
-Znalazłem Cię, pobitego na ulicy. A tak apropo Louis jestem.
-Harry.-powiedziałem wpatrzony w jego błękitne oczy. Podając mu dłoń. Od czasu, gdy go zobaczyłem marzyłem by jej dotknąć.
-Dlaczego oni Cię podbili?-zapytał.
-Em. truno mi o tym mówić, ale okey. Zwyzywali mnie od pedałóż. Masaka. To przecież nie moja wina. Nie mam na to wpływu.-wymamrotałem.
-Aha.
-Mhm. Mogę się domyśleć co sobie o mnie pomyślałeś.-powiedziałem zrezygnowany.
-Nie. Ja by tak nie pomyślał nigdy.-zapierał się.
-Na prawdę?
-Tak.-powiedział posyłając mi jedne ze swoich pięknych uśmiechów.
Ulżyło mi, gdy to powiedział. On tolerował to kim jestem, nie zastanwiałam się dlaczego. Tylko po prostu cieszyłem się.
-Gdzie jet łazienka?-wydukałem.
-Pierwsze drzwi na lewo.
-Dzięki.-wyszedłem do łazinki, by zobaczyć swoją pobitą, osiniałom twarz. Stanąłem przed lusterm i zoabczyłem swoją czaszkę. Nie było aż tak źle z moją twarzą, ale z innymi częsciami ciała było gorzej. Miałem na sobie sie ślady po pobiciu. Przeglądając jeszcze swoje ciało, po chwili wyszedłe i udałem się do tymczasowego pokoju. Jego już tam nie było. Louis. Jakie to ładne imię. Takie proste, staroświeckie, śliczne, odpowiednie dla niego.'Harry uspokój się'.
*
Czemu pozwalasz mi tutaj być?-zapytałem wpatrując się w jego błekitne jak morze tęczówki.
-Tak p oprostu.
-Nie martw się, już niedlugo będziesz miał mnie dosyć.-zachichotałem.
-Spokojnie. Niby dlaczego?
-Każdy tak ma. Uciekłem z domu. Nie tolerowali mnie. A teraz nie mam gdzie się podzieć.
-Wiesz, że możesz sotać tutaj ile chcesz.-zaproponował. Nie rozumiałem tego.
-Ale dlaczego?
-I tak nie zrozumiesz.
-Daj mi chociaż spróbować. Porszę.
-Bo ja.. no wiesz zakochałem się...w tobie.
Mnie zamurowało. Takie samo uczucie czułem. Cieszyłem się. Przecież ja czułem to samo.
-Eh ja w tobie też.-wyznałem.
Przubliżyłem się do bliżej niego. Trzymając swoją dło bliżej niego czułem jego ciepło. Wgapując się w niego, wziąłem jego podbrudek w moje objęcia, posuwając swoją twarz bliżej. Czułem jego ciepły, cięzki oddech. Nasze usta się styknęły. 'Jak on bosko całuje'-pomyślałem. Jego język jeździł po moim podniebieniu. One walczyły ze sobą. Gdy nasze usta się rozłączyły padłem na łóżko z uśmiechem na twarzy. Lou pochylił się nademną.
-Chesz więcej?-zapytał. Ja no to tylko przytankąłem.
Zajebiste *.* Pisz dalej !
OdpowiedzUsuńZajebiste, takie trochę słodkie ;3
OdpowiedzUsuńjejejej !! Megaaaaaaa !
OdpowiedzUsuń